niedziela, 9 grudnia 2018

Bell Hypoallergenic Nude Eyeshadow | Paleta nr 01 i 04 | Pudrowe róże i pastelowe szarości oraz ciepłe beże z domieszką złota, czekolady i khaki

Bell Hypoallergenic Nude Eyeshadow | Paleta nr 01 i 04 | Pudrowe róże i pastelowe szarości oraz ciepłe beże z domieszką złota, czekolady i khaki
Firma Bell ostatnio jest moim odkryciem .... Czy ta marka też kojarzyła Wam się wcześniej z tanią, średniej jakości firmą kosmetyczną skierowaną raczej dla nastolatek?
Coraz więcej produktów firmy zasługuje na to, aby poświecić im nieco więcej uwagi - a, że moim konikiem są cienie, dzisiaj skupiam się właśnie na nich.



Kupiłam jakiś czas temu dwie palety, które totalnie wpadły mi w oko ze względu na genialną kolorystykę, odmienią jeśli chodzi o oba zestawy a idealną, żeby każdą z osobna wyczarować interesujący makijaż oka na co dzień.
Fantastyczna jest też sama formuła cieni, gdyż jest bardzo miękka, satynowo- kremowa i nie ma tutaj mowy o żadnej kredowej konsystencji. 




Wybrałam dla siebie 2 palety: Nr 01 i 04
Palety są świetne, kolory niezwykle dzienne...co tu dużo mówić, same zobaczcie te kolory na zdjęciach




Paleta nr 04 - piękne połączenie beżu, złota, brązu i zieleni khaki.


Paleta nr 01 - to połączenie pastelowych szarości, beży i subtelnego różu.


 KOLORY  PALETY 04





KOLORY PALETY NR 01





A tak prezentują się zestawienia kolorystyczne obu palet obok siebie:



Palety są niezwykle lekkie i poręczne, dodatkowo zajmują bardzo mało miejsca, wiec są idealne na wyjazdy. Poza tym kolory obu palet możemy łączyć, tworząc wiele makijaży.

Myślę, że palety będą też dobre, jako świąteczny upominek dla przyjaciółki/mamy/siostry, bo za niską cenę mamy tutaj naprawdę dobre jakościowo cienie.

Która paleta wpadła Wam w oko bardziej?

niedziela, 14 października 2018

mySTARlighter | 3 cudownie kremowe rozświetlacze od MIYA Cosmetics | Rose Diamond, Moonlight Gold, Sunset Glow

mySTARlighter | 3 cudownie kremowe rozświetlacze od MIYA Cosmetics | Rose Diamond, Moonlight Gold, Sunset Glow

Pamiętam swojego czasu, że konturowanie było elementem obowiązkowym w makijażu, i właściwie wiodło prym w wykończeniu całego makeup-u. Te z tych (czyli ja) które sztuki konturowania nie opanowały, raczej ocieplały twarz bronzerami... za jakiś czas było wielkie bum i na pierwszy plan wysunęły się rozświetlacze...i cały ten strobing, czy jak to tam sie to zwie. 
Sama od pewnego czasu, bardziej zakumplowałam się z tego typu produktami, jednak zawsze w moje ręce trafiały te w wersji w kamieniu. Te w postaci kremowej, czy musowej, wydawały mi się raczej problematyczne w aplikacji, do dziś nie wiem czemu.
Jednak od kiedy trafiły do mnie te 3 małe cudeńka od Miya Cosmetics, zmieniłam podejście i odkryłam wykończenie makijażu rozświetlaczami na nowo 

A o czym mowa? O niesamowitych w swojej formule rozświetlaczach mySTARlighter, które firma MIYA wprowadziła do swojego asortymentu. Jest to też pierwszy kolorowy produkt marki, która do tej pory miała w swojej ofercie jedynie kosmetyki pielęgnacyjne. 






W ofercie znalazły się 3 odcienie

ROSE DIAMOND - czyli typowo pastelowo-różowy odcień, pięknie opalizujący na lekką brzoskwinkę, dla mnie idealnie zastępuje róż, stanowi  połączenie subtelnego różu z rozświetlaczem i lubię go stosować na twarz bez bronzera i bez różu, ponieważ ładnie ją odświeża i ożywia, niwelując oznaki zmęczenia. 


SUNSET GLOW - typowo złocisty odcień, pięknie będzie nadawał się do śniadych cer, podkreślając piękny, oliwkowy odcień skóry. Ten kolor fajnie będzie się wg mnie prezentował na powiece, jako kremowy, świetlisty cień. Wydaje mi się, że z powodzeniem może występować na twarzy solo,  bez bronzera, bo daje naprawdę fajny efekt.


MOONLIGHT GOLD -iskrzący, świetlisty pył, nie mogło być lepszej nazwy do tego rozświetlacza. Jest lekko srebrzysty, najjaśniejszy z całej trójki, ale też najbardziej oryginalny w  kolorze i chyba mający najszersze zastosowanie. Z powodzeniem używałabym go do rozświetlania partii ciała, jak np. podkreślenie obojczyków czy ramion. Świetnie opalizuje, dość srebrzyście, trochę widzę w nim żółte tony


Rozświetlacze mają bardzo przyjemną, kremowo - musową konsystencję. Są bardzo łatwe w aplikacji - wystarczy wklepać je lekko opuszkami w kości policzkowe, a idealnie stapiają się z podkładem, nie rozmazując i nie robiąc plam, lecz tworząc świetlistą taflę. 
Wyglądają po prostu obłędnie. 

Skład jak to z kosmetykami tej marki, świetny. Drobinki miki i olejki: kokosowy, rycynowy, migdałowy, z gorzkiej pomarańczy i witamina E to bomba składników odżywczych. 
Pielęgnacja i kolorówka? Wyszło idealnie.


Od lewej: moonlight gold, rose diamond, sunset glow


Jeśli miałabym wybrać jeden kolor, byłby to Rose Diamond, bo lubię efekt ożywionej , wypoczętej i promiennej cery.
Pozostałe dwa powędrowały do przyjaciółek, żeby też mogły wejść w jesień w stylu glow.

sobota, 14 października 2017

Top of the top | Czyli o genialnym topie wysuszającym od MissSporty | 60 sec Turbo Dry Top Coat

Top of the top | Czyli o genialnym topie wysuszającym od MissSporty | 60 sec Turbo Dry Top Coat
Jestem na hybrydowym detoxie już ponad 3 miesiące. Niestety, moje paznokcie odmówiły współpracy z tego typu lakierami i byłam zmuszona do powrotu do tych zwykłych. A że nie miałam zbyt bogatej gamy kolorystycznej musiałam uzupełnić braki. Do tego oczywiście nie mogło zabraknąć dobrego wysuszacza lakieru, bo nie ma dla mnie bardziej irytującej rzeczy od odciśniętych rano na paznokciach śladach poduszki. Zawsze stawiałam na niezawodny Sally Hansen, ale z uwagi na moją małą miłość do lakierów Miss Sporty, postawiłam tym razem także na ich wysuszacz. 


Nie spodziewałam się po nim cudów, potrzebowałam po prostu topu, który znacznie przyspieszy wysychanie lakieru, bo bez tego produktu, nie wyobrażam sobie malowania paznokci. Sally Hansen - a konkretnie ten czerwony - radził sobie w tym temacie świetnie, jednak irytowało mnie w nim to, że szybko gęstniał i w mniej więcej połowie butelki nadawał się już tylko do wyrzucenia. Do tego też, nie należał do najtańszych.
Dlatego postawiłam tym razem na coś innego - MissSporty 60 secTurbo Dry Top Coat, który nie ukrywam, skuił mnie ze względu na niską cenę - zapłaciłam za niego nieco ponad 8 zł. 
Producent określa produkt jako odżywkę przyspieszającą wysychanie lakieru, ale dla mnie jest to typowy top - wysuszacz.
Sam produkt jest dość lejący, co mi odpowiada, bo mam nadzieję, że nie zgęstnieje za szybko. Poza tym, bardzo dobrze aplikuje się na płytkę paznokcia, bo w kilka sekund równomiernie ją pokrywa. 
Niestety jedyną wadą jest to, że nie wysycha w obiecane 60 sekund - do pełnego utwardzenia potrzebuje jakieś dobre 5-10 minut, w zależności od ilości warstw lakieru, ale efekty jakie daje później, zupełnie mi to rekompensują
Wysuszacz działa rewelacyjnie, utwardza lakier, ładnie nabłyszcza i przede wszystkim wydłuża trwałość lakieru o dobre 7 dni. Paznokcie są bez odprysków i bez pościeranych końcówek, a chcę zaznaczyć, że w pracach domowych nie używam rękawiczek (no może jedynie zakładam je, kiedy czyszczę łazienkę)

Poniżej zdjęcie stanu lakieru po całym tygodniu.





A Wy czym malujecie paznokcie? Hybryda czy lakier tradycyjny?

Do następnego!

niedziela, 8 października 2017

Thank you for the meeting ... Mr Grey

Thank you for the meeting ... Mr Grey

Jesień.....idealny czas na palenie wosków i świec. Latem jakoś mi z nimi nie po drodze. Dlatego też jesienna aura pod tym względem, niesamowicie mi odpowiada.
Z reguły wybieram zapachy, które mają w sobie nuty perfum, rzadko zdarza mi się skusić na typowe "kuchenne" aromaty, bo z reguły wszelkie zapachy waniliowych ciasteczek, cynamonowych bułeczek, są po prostu zbyt mdlące. Dlatego nie żałuję, że dałam się namówić w sklepie na wosk Kringle Candle Grey


Choć nie byłam do niego przekonana, po jego odpaleniu stwierdziłam, że warto było go kupić, tym bardziej, że według zapewnień Pani ekspedientki, jest to jeden z lepiej sprzedających się zapachów.... i nie dziwi mnie, że tak jest. 
Zapach taki jak lubię, wyrazisty, ale nie męczący. Zapach nie jest jednak na tyle oczywisty, z czym mogłaby się kojarzyć nazwa i zdjęcie, obrazujące wosk.
Bukiet zapachowy uwalniający się podczas palenia nie przywodzi od razu na myśl typowych męskich perfum, które niejednokrotnie są dość ostre, ciężkie i zdecydowane.
W pierwszej fazie aromatu daje się rzeczywiście wyczuć subtelne, rześkie i eleganckie, męskie perfumy, jednak po chwili przechodzą one w nuty subtelnie cytrusowe, lekko drzewne z domieszką piżma. Cudo!
Dla mnie jest to idealny zapach na romantyczną randkę we dwoje w domowym zaciszu, przy lampce wina i  dobrym filmie ..... niekoniecznie przy 50-ciu twarzy Greya   :)


Dziękuję więc za spotkanie... Panie Grey ;)

Do następnego!

wtorek, 3 października 2017

Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick w kolorze 23 | Czyli łagodniejsza wersja popularnego koloru nr 10

Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick w kolorze 23 | Czyli łagodniejsza wersja popularnego koloru nr 10
Przyznajcie się - ile razy robiłyście podchody do kultowej już tak naprawdę pomadki Golden Rose  Longstay Liquid Matte Lipstick w kolorze nr 10? Ja niezliczoną ilość razy, ale już dawno nie spotkałam się z tak dla mnie nietwarzowym kolorem pomadki, przynajmniej w przypadku mojego bladego lica.
Kolor niejednokrotnie - choć dość siny, wzbudzał mój zachwyt, kiedy widziałam go jako element makijażu u innych dziewczyn, bo oryginalny kolor pomadki może zrobić tak naprawę cały makijaż i stanowi wisienkę na torcie. 

Mój zawód nie trwał jednak dość długo, bo Golden Rose wypuściło jakiś czas temu na rynek nowe kolory z serii Longstay Liquid Matte Lipstick i wśród nich znalazłam alternatywę dla specyficznej pomadki w kolorze 10 czyli jej łagodniejszą wersję w odcieniu 23.



Kolor pomadki, choć na pierwszy rzut oka wydawał mi się raczej dziennym nadziakiem, okazał się całkiem fajnym odcieniem, podkręconym domieszkami brązu, szarości i fioletu, ale w zdecydowanie mniejszym natężeniu niż kolor 10.  
Kolor nr 23 jest zdecydowanie bardziej ciemny i bardziej głęboki, nie nadaje tego charakterystycznego efektu  chorego i zmęczonego wyrazu twarzy, ponieważ nie ma w nim aż tak dużo zimnych i szarych tonów, zdecydowanie więcej jest w nim odcienia brązu. 




Bardzo odpowiada mi sam zapach pomadki - słodki, lekko budyniowy, ale nie jest to aromat sztuczny. Formuła produktu jest dość zwarta i gęsta, ale dobrze i sprawnie rozprowadza się na ustach, a po 2-3 minutach zastyga do pełnego matu. Jedna warstwa produktu wystarcza, aby zapewnić głęboki kolor. Pomadka jest bardzo trwała i równomiernie się w ciągu dnia ściera.  

A sam odcień- idealny! To jest właśnie nietuzinkowy kolor nude, którego szukałam.



A jakie są Wasze kolory warte uwagi z serii Longstay Liquid Matte Lipstick?

Do następnego!

wtorek, 26 września 2017

Biotaniqe | Seria kosmetyków z wodą probiotyczną pro.aqua

Biotaniqe | Seria kosmetyków z wodą probiotyczną pro.aqua
Nowinki i nowości kosmetyczne - która z nas tego nie lubi? Ostatnio szturmem na rynek kosmetyczny wdarła się firma Biotaniqe, która kusi nie tylko szeroką gamą ciekawych kosmetyków, lecz także bardzo przystępnymi cenami. I choć nie są bez wad, to przybliżę Wam dzisiaj 4 produkty, które od dłuższego czasu stosuję w mojej pielęgnacji i mam nadzieję, że Was zainteresują. 


Ja sięgnęłam po 4 produkty do pielęgnacji twarzy - 3 oczyszczające i jeden pielęgnujący. W skład mojego zestawu wchodzą:

  • Żel micelarny do demakijażu
  • Łagodny żel do mycia twarzy 
  • Mineralny peeling Gommage 2w1
  • Bioaktywne serum rewitalizujące 

Żel micelarny do demakijażu i żel do mycia twarzy 

Nie bez przyczyny mówi się, że oczyszczanie twarzy jest bardzo ważne - w istocie jest najważniejsze, a bez dobrze działających kosmetyków, niestety nie jest możliwe. Uwielbiam produkty z pompką - zawsze pomagają mi dozować odpowiednią ilość produktu, są też estetyczne i higieniczne w stosowaniu. 

Z największą rezerwą podchodziłam do żelu micelarnego do demakijażu - kiedyś miałam już doświadczenie z podobnym specyfikiem i nie było to nic przyjemnego. Jednak ten żel robi swoje - jest dość gęsty i idealnie rozpuszcza makijaż oka, bez konieczności mocnego pocierania. Ma bardzo przyjemny, rześki zapach i co najważniejsze ma nietłustą i nieklejącą formułę. Bingo!

Uzupełnieniem żelu do demakijażu jest żel do mycia twarzy, które doskonale domywa resztki makijażu i resztki żelu micelarnego. Trochę nie odpowiada mi jego zapach - niby rześki, ale wyczuwam w nim duszącą kwiatową nutę i trochę mi to w nim przeszkadza. Dobrze oczyszcza, ale trochę ściąga skórę, więc za to daję mu minusa.

Oba produkty kosztują ok. 14zł/250ml 





Mineralny peeling gommage 2w1

I tutaj się trochę zawiodłam - liczyłam generalnie na typowy peeling enzymatyczny - ale kładę to na karb mojego niedoczytania -w końcu to peeling 2w1 i oprócz Papainy i Kaolinu, został wzbogacony o mikro-perełki krzemowe, które mają wzmocnić działanie peelingu. W sumie rozwiązanie samo w sobie nie jest złe, bo można stosować go dwojako - zostawiając na twarzy na 10-15 minut jako maseczkę enzymatyczną, lub nałożyć i masować jako peeling gommage.  
Sam produkt ma gęstą białą konsystencję o zapachu i konsystencji kremu Nivea, a same kryształki choć mikroskopijne, to jednak dość ostre, więc należy masować twarz z umiarem. Jedno jest pewne - czy zostawiam go na twarzy czy wybieram formę z masażem, twarz jest bardzo dobrze wygładzona.

Cena ok. 13zł/75ml




BioAktywne Serum Rewitaluzjące 

Nie spodziewałam się po nim szczególnych fajerwerków, ale serum przypadło mi do gustu najbardziej. Małe, niepozorne, ale dające naprawdę fajne rezultaty. Przede wszystkim zauważyłam ładne ujednolicenie i rozjaśnienie cery i jej widoczne wyrównany koloryt. Serum ma fenomenalny zapach, lekko słodki i perfumowany, ale bardzo odprężający. Konsystencja jest nietłusta, szybko się wchłania, zostawiając satynowy film na skórze. 
Nie mogę się jedynie nie przyczepić do wydajności - jest dość słaba i wydaje mi się, że butelka 20ml to jednak mimo wszystko dość mało. Butelka o pojemności 30ml byłaby tutaj rozwiązaniem optymalnym. 




Cena ok. 25zł/20ml



A Wy już odkryłyście kosmetyki Biotaniqe? 


Do następnego!
Copyright © 2014 Moja strefa relaksu , Blogger