sobota, 23 stycznia 2016

Noworoczne Denko | 1/2016

Moje pudło z pustymi opakowaniami dosłownie kipiało! Dość sporo rzeczy udało mi się z końcem roku ( i początkiem nowego ) skończyć. Dlatego post z noworocznym denkiem aż się prosił o pojawienie - i oto jest! A co udało mi  się skończyć i czy z wszystkich produktów byłam zadowolona? Zapraszam do dalszej cześci posta!


Na początek idą dwa świetne produkty - znany chyba każdej z Was i uwielbiany różowy płyn micelarny 3w1 Garnier, oraz dwufazowy płyn do demakijażu oczu Lirene.


O płynie Garniera można powiedzieć chyba jedno - ideał! Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Praktycznie niczym nie różni się od różowej Biodermy, oprócz ceny ( a raczej zwłaszcza ceny, bo jest dużo tańszy) Bezproblemowo radzi sobie z usuwaniem makijażu i dobrze odświeża twarz, dla mnie jest niezastąpiony.
Dwufazowy płyn do demakijażu oczu od Lirene w ubiegłym roku bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ jestem z reguły uprzedzona do tego typu produktów, gdyż najzwyczajniej u mnie się nie sprawdzały - z wyjątkiem tego. Bardzo dobrze rozpuszcza wszelkie tusze, cienie i kredki, nie szczypiąc, nie zostawiając tłustej powłoki i mgły na oczach. Lirene mnie pozytywnie zaskoczyło! Warto go wypróbować!


Catrice Eyebrow Filler pomaga mi w utrzymaniu moich gęstych brwi w ryzach. Fajnie rozczesuje, lekko przyciemnia dodając głębi i dyscyplinuje - już mam kupione kolejne opakowanie! Natomiast mgiełka do twarzy z E.L.F Makeup Mist & Set dodskonale pomagała mi scalić makijaż i pozwalała usunąć nadmierną pudrowość z twarzy. Byłam z niej zadowolona.


Wodę różaną Epilax stosowałam jako tonik lub do przygotowywania maseczek z glinki. W obu przypadkach doskonale się sprawdzała. Przyjemnie pachniała różami i umilała mi moje domowe zabiegi pielęgnacyjne. Maseczka przeciwzmarszczkowa z Perfecty przypadła mi do gusty najbardziej z tego względu, że miała świetne działanie nawilżające i lekko napinające. Znalazłam ją w jednym z Boxów i była to niestety edycja limitowana, 


Odżywka w sprayu Gliss Kur jest u mnie obowiązkową pozycją w łazience, bez niej rozczesanie włosów jest niemożliwe (przynajmniej w moim przypadku) Lubię każdą wersję, ta była u mnie nowością, podobał mi się zapach - jakby lekko męski, działała bez zarzutu tak jak reszta z tej serii - ułatwiała rozczesywanie i odżywiała, W walce z trudnością w rozczesywaniu włosów i ich nadmiernym przesuszaniem się na końcach przyszedł mi z pomocą Cudowny olejek Garnier ochrona do 230 stopni - jest moim odkryciem ubiegłego roku ( więcej o nim TUTAJ ) i bez niego ciężko mi się obejść. Z szamponu Elseve magiczna moc olejków nie jestem niestety zadowolona - włosy były po nim splątane, matowe i sprawiał, że były strasznie płaskie i bez życia. Nie mogłam go zmęczyć więc ostatecznie pomógł mi mąż. 


Peeling owocowe spa do ciała z Hean polubiłam za świetny zapach (wg mnie czarne frugo) fajną galaretowatą konsystencję i niezbyt ostre drobiny peelingujące. Moja wrażliwa skóra bardzo się z nim polubiła, a zapach fajnie utrzymywał się na ciele. Żel pod prysznic z Balea nie przypadł mi do gustu - przede wszystkim zapach jest zdecydowanie zbyt ulotny i dla mnie to go dyskwalifikuje. Ponadto nie nawilżał tak jak powinien. Żel z oliwką pod prysznic z Lirene był dla mnie przyjemną odmianą - kiedyś go miałam i teraz znów chętnie wróciłam. Przyjemny zapach i dobre nawilżenie wspomagane zapewne dodatkiem oliwki sprawiają, że pewnie do niego jeszcze wrócę. 


Duetu Ziaja liście zielonej oliwki chyba też Wam nie trzeba przedstawiać. Peeling okazał się strzałem w dziesiątkę - ze względu na moją wrażliwą cerę sięgam raczej po te enzymatyczne, natomiast ten jest naprawdę drobnoziarnisty i nawet przy regularnym stosowaniu nie zrobił mi krzywdy- wygładzając ją i dobrze usuwając martwy naskórek, przygotowując skórę do przyjęcia cennych składników zawartych w kremach. Oliwkowa woda tonizująca u mnie zastępowała jednocześnie tonik, wodę termalną i mgiełkę do twarzy - produkt jest naprawdę wielozadaniowy i nie dziwię się, że zyskał taką popularność. Idealny do odświeżenia twarzy w ciągu dnia oraz odświeżenia makijażu. Dodatkowo są bardzo wydajne i śmiesznie tanie!


Ziaja BIO krem aloesowy był całkiem dobry jak na niską cenę. Dość gęsty i treściwy, jednocześnie lekki i szybko się wchłaniał, miał fajny zapach, który kojarzył mi się z zielonym ogórkiem. Ava krem karotenowy lekko mnie rozczarował, ponieważ liczyłam na coś więcej. Miał fajny, energetyczny marchewkowy kolor, ale pomimo obietnic producenta, nie poprawiał kolorytu twarzy. Według mnie mógł też lepiej nawilżać. Mam jednak zamiar sprawdzić inne kremy tej marki, bo u mnie miała ona w zeszłym roku swój debiut.


Rexona biorythm okazała się porażką - strasznie mnie uczuliła i dostałam w okolicy pach czerwonej wysypki, więc ją od razu odstawiłam. Dove antyperspirant w sprayu sprawdzi się raczej u osób, które nie zmagają się  z nadmierną potliwością, latem też raczej się nie sprawdzi. Rexona aloe vera chroniła mnie najlepiej, dodatkowo ma bardzo świeży zapach i sprawia, że czuję się czysto i świeżo do końca dnia.


Lubię maseczki do twarzy a ta maska peel-off z Biocosmetics z acerolą i witaminą c przypadła mi do gusty totalnie. Wygładza cerę, sprawia, że odzyskuje swój naturalny blask i nabiera delikatności łagodząc przy tym podrażnienia. Mam zamiar znów ją zamówić. Z Biocosmetics miałam także peeling enzymatyczny z enzymem z papai  i ananasa - i tu znów miłe zaskoczenie! Fenomenalnie rozpuszcza martwy naskórek, odświeża cerę sprawiając, że jest wygładzona i przygotowana na dalsze przyjmowanie składników odżywczych - dla cer wrażliwych i naczynkowych jak znalazł! Serum do twarzy koktajl multiwitaminowy z witaminą c z Kolastyny w saszetkach znalazłam w Lidlu. I kiedy na nie natrafiam robię zapasy! Bomba witaminowa o wspaniałym cytrusowym zapachu i energetycznym pomarańczowym kolorze, która doskonale nawilża i odżywia skórę poprawiając lekko koloryt mnie zachwyciła!


Na koniec idą dwa zapachy klasyczny - Eternity Calvina Kleina do którego wracam bo zupełnie mi się nie nudzi, dodatkowo bardzo długo utrzymuje się na skórze. Według mnie jest to zapach, który albo się kocha, albo nienawidzi. Dla niektórych może być troszkę zbyt ostry i kwiatowy, spotkałam się nawet z określeniem, że w pierwszej fazie lekko pachnie...miodem! Lub też, że jest zbyt mydlany :) Jest mocny więc trzeba go używać z głową i nie spryskiwać się od stóp do głów, bo wówczas zapach rzeczywiście może być męczący. Ale z każdym zapachem należy rzecz jasna zachować umiar. Drugim zapachem nad którym ubolewam mocno, że już dobił dna jest Herve Leger Femme od Avon. Z Avonu zapachów nie kupuję, bo zwyczajnie są zbyt mało trwałe - jak dla mnie. Ten zapach poznałam dzięki znajomej, i kiedy poczułam ten boski zapach od razu zapytałam co to za świetny perfum. Zdziwiłam się kiedy usłyszałam, że z Avon! Pachniał bowiem cały dzień nic nie tracąc na swej intensywności. Nie czekając wiele postanowiłam zamówić - ale w katalogu cena sięgała 179,00 zł. Wydało mi się za dużo jak na Avon. Oczywiście na allegro cena zapachu oscylowała w granicach 50-60 zł i tam też się w niego zaopatrywałam. Dlaczego teraz ubolewam nad pustym opakowaniem? Bo Avon zapach wycofał! Fatalny błąd, wycofać chyba jeden z nielicznych udanych i trwałych zapachów z katalogu. Mam nadzieję, że naprawią błąd i zapach wróci do oferty.

A jak Wasze zużycia?

Do następnego!

17 komentarzy:

  1. Spore denko. Ziaja BIO krem aloesowy mnie zaciekawił. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie przepadam za tymi mgiełkami Gliss Kur, chociaż odżywki w sprayu bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo lubię rexonę i czarnego glisskura

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam tylko płyn micelarny Garnier i też go lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię różowego Garnierka i antyperspiranty w sztyfcie Rexony - mnie żaden nie uczulił ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię płyn micelarny z Garniera oraz wodę oliwkową z Ziaji :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obserwuję i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Spore to denko :) Micel Garnier też bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dużo pustaków :) Micel Garnier jest najlepszy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję denka! Micel Garnier jest moim ulubionym, choć ostatnio skusiłam się na Mixę i muszę przyznać, że nie żałuję :)Natomiast mimo że Lirene lubię, nie przepadam za ich dwufazowaym płynem. Ale to akurat brak miłości do jakichkolwiek dwufazówek ;) Żel pod prysznic Lirene, który tu pokazałas też bardzo lubię :)

    Obserwuję! :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam ten peeling z ziajki, mocno orzeźwiający, jej aż przypomniało mi się lato. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio kupiłam ten płyn micelarny, mam nadzieje że u mnie tez się sprawdzi i będę zadowolona

    OdpowiedzUsuń
  13. Całkiem spore to denko, część produktów znam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak dla mnie micel z Garniera to również ideal. Cudny i super, że tak dobrze dostępny. Pozdrawiam i obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  15. moje denko jest zawsze maluteńkie, nie wiem czy to dobrze czy źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Płyn micelarny z Garniera bardzo lubię i sprawdza się u mnie lepiej niż Bioderma! Mam ten peeling z Ziaji i bardzo lubię. I ten zapach! Mgiełkę tonizującą z Ziaji chcę kupić.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli do mnie zajrzałaś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza - daje mi to motywację do dalszego pisania i sprawia, że to co robię ma naprawdę sens :)
Staram się odpisywać na każdy pozostawiony komentarz i zawsze odwiedzam ich autorów :)

Pozdrawiam i zapraszam częściej

Copyright © 2014 Moja strefa relaksu , Blogger