niedziela, 31 stycznia 2016

Metamorfoza skóry po przebudzeniu | Miracle Sleeping Cream Garnier

Metamorfoza skóry po przebudzeniu | Miracle Sleeping Cream Garnier
Marzysz o tym, aby po przebudzenia Twoja skóra była w dobrej formie, nawet jeśli nie miałaś za sobą dobrze przespanej nocki? Jeśli tak, to trafiłaś idealnie - dzisiaj prezentuje Wam moje ostatnie odkrycie, jeśli chodzi o drogeryjne kremy do twarzy, które nie zrujnuje Waszych portfeli - Miracle Sleeping Cream od Garnier!

Miracle Sleeping Cream Garnier

Miracle Sleeping Cream Garnier to przeciwzmarszczkowy krem na noc - niby nic odkrywczego, na rynku są ich już setki i każdy według producenta obiecuje z nas znów zrobić dwudziestolatkę ze świeżą i promienną cerą. Krem już jakiś czas temu pojawił się u mnie na horyzoncie, jednak wówczas miałam otwarte inne kremy i nie zdecydowałam się na jego zakup. Po pewnym czasie zaczęłam spotykać się z pochlebnymi opiniami na jego temat i kiedy w końcu będąc na zakupach w Naturze spotkałam go ponownie i to w dodatku na promocji, wzięłam go bez zastanowienia. I nie żałuję!

Miracle Sleeping Cream Garnier

Krem odpowiada mi pod każdym względem - zgrabne i poręczne opakowanie, treściwa konsystencja, cudny zapach i świetne działanie. 
Lekki plastikowy słoiczek kryje w sobie 50 ml cielistego kremu o lekko "budyniowej" konsystencji, która zapachem przypomina mi sok jabłkowo -  winogronowy. 

Miracle Sleeping Cream Garnier

Jak odwdzięcza nam się rano cera dzięki jego wieczornej aplikacji? Staje się dobrze odżywiona, wyraźniej sprężysta i miękka. 
Krem ma formułę, która przyjemnie otula twarz odżywczym filmem, uwalniając składniki pozwalające zniwelować oznaki zmęczenia i starzenia się naszej skóry, tak aby rezultaty były widoczne zaraz po naszym przebudzeniu. 
Regularnie stosowanie kremu zwiększyło elastyczność mojej skóry i mam wrażenie, że jest dobrze zregenerowana.
Krem mimo bogatej konsystencji nie zapchał mnie i nie powodował żadnych podrażnień i uczuleń, a na mojej wrażliwej skórze bywało różnie z gęstymi kremami. 


Krem zawiera 7 aktywnych składników:
  • LHA (kwas lipohydroksylowy) stymuluje odnowę naskórka, ma działanie lekko złuszczające, wspomaga wchłanianie aktywnych składników zawartych w kremach
  • Adenozyna -spłyca zmarszczki mimiczne i wspomaga produkcję kolagenu 
  • beauty complex
  • kwas hialuronowy 
  • wyciąg z ruskusa - wzmacnia naczynia krwionośne 
  • olej jojoba - źródło witamin i minerałów, może być stosowany także u osób z wrażliwą cerą 

Miracle Sleeping Cream Garnier

Bardzo mi przypadł do gustu ten krem i wiem, że na jednym opakowaniu się nie skończy!

Do następnego!

sobota, 23 stycznia 2016

Noworoczne Denko | 1/2016

Noworoczne Denko | 1/2016
Moje pudło z pustymi opakowaniami dosłownie kipiało! Dość sporo rzeczy udało mi się z końcem roku ( i początkiem nowego ) skończyć. Dlatego post z noworocznym denkiem aż się prosił o pojawienie - i oto jest! A co udało mi  się skończyć i czy z wszystkich produktów byłam zadowolona? Zapraszam do dalszej cześci posta!


Na początek idą dwa świetne produkty - znany chyba każdej z Was i uwielbiany różowy płyn micelarny 3w1 Garnier, oraz dwufazowy płyn do demakijażu oczu Lirene.


O płynie Garniera można powiedzieć chyba jedno - ideał! Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Praktycznie niczym nie różni się od różowej Biodermy, oprócz ceny ( a raczej zwłaszcza ceny, bo jest dużo tańszy) Bezproblemowo radzi sobie z usuwaniem makijażu i dobrze odświeża twarz, dla mnie jest niezastąpiony.
Dwufazowy płyn do demakijażu oczu od Lirene w ubiegłym roku bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ jestem z reguły uprzedzona do tego typu produktów, gdyż najzwyczajniej u mnie się nie sprawdzały - z wyjątkiem tego. Bardzo dobrze rozpuszcza wszelkie tusze, cienie i kredki, nie szczypiąc, nie zostawiając tłustej powłoki i mgły na oczach. Lirene mnie pozytywnie zaskoczyło! Warto go wypróbować!


Catrice Eyebrow Filler pomaga mi w utrzymaniu moich gęstych brwi w ryzach. Fajnie rozczesuje, lekko przyciemnia dodając głębi i dyscyplinuje - już mam kupione kolejne opakowanie! Natomiast mgiełka do twarzy z E.L.F Makeup Mist & Set dodskonale pomagała mi scalić makijaż i pozwalała usunąć nadmierną pudrowość z twarzy. Byłam z niej zadowolona.


Wodę różaną Epilax stosowałam jako tonik lub do przygotowywania maseczek z glinki. W obu przypadkach doskonale się sprawdzała. Przyjemnie pachniała różami i umilała mi moje domowe zabiegi pielęgnacyjne. Maseczka przeciwzmarszczkowa z Perfecty przypadła mi do gusty najbardziej z tego względu, że miała świetne działanie nawilżające i lekko napinające. Znalazłam ją w jednym z Boxów i była to niestety edycja limitowana, 


Odżywka w sprayu Gliss Kur jest u mnie obowiązkową pozycją w łazience, bez niej rozczesanie włosów jest niemożliwe (przynajmniej w moim przypadku) Lubię każdą wersję, ta była u mnie nowością, podobał mi się zapach - jakby lekko męski, działała bez zarzutu tak jak reszta z tej serii - ułatwiała rozczesywanie i odżywiała, W walce z trudnością w rozczesywaniu włosów i ich nadmiernym przesuszaniem się na końcach przyszedł mi z pomocą Cudowny olejek Garnier ochrona do 230 stopni - jest moim odkryciem ubiegłego roku ( więcej o nim TUTAJ ) i bez niego ciężko mi się obejść. Z szamponu Elseve magiczna moc olejków nie jestem niestety zadowolona - włosy były po nim splątane, matowe i sprawiał, że były strasznie płaskie i bez życia. Nie mogłam go zmęczyć więc ostatecznie pomógł mi mąż. 


Peeling owocowe spa do ciała z Hean polubiłam za świetny zapach (wg mnie czarne frugo) fajną galaretowatą konsystencję i niezbyt ostre drobiny peelingujące. Moja wrażliwa skóra bardzo się z nim polubiła, a zapach fajnie utrzymywał się na ciele. Żel pod prysznic z Balea nie przypadł mi do gustu - przede wszystkim zapach jest zdecydowanie zbyt ulotny i dla mnie to go dyskwalifikuje. Ponadto nie nawilżał tak jak powinien. Żel z oliwką pod prysznic z Lirene był dla mnie przyjemną odmianą - kiedyś go miałam i teraz znów chętnie wróciłam. Przyjemny zapach i dobre nawilżenie wspomagane zapewne dodatkiem oliwki sprawiają, że pewnie do niego jeszcze wrócę. 


Duetu Ziaja liście zielonej oliwki chyba też Wam nie trzeba przedstawiać. Peeling okazał się strzałem w dziesiątkę - ze względu na moją wrażliwą cerę sięgam raczej po te enzymatyczne, natomiast ten jest naprawdę drobnoziarnisty i nawet przy regularnym stosowaniu nie zrobił mi krzywdy- wygładzając ją i dobrze usuwając martwy naskórek, przygotowując skórę do przyjęcia cennych składników zawartych w kremach. Oliwkowa woda tonizująca u mnie zastępowała jednocześnie tonik, wodę termalną i mgiełkę do twarzy - produkt jest naprawdę wielozadaniowy i nie dziwię się, że zyskał taką popularność. Idealny do odświeżenia twarzy w ciągu dnia oraz odświeżenia makijażu. Dodatkowo są bardzo wydajne i śmiesznie tanie!


Ziaja BIO krem aloesowy był całkiem dobry jak na niską cenę. Dość gęsty i treściwy, jednocześnie lekki i szybko się wchłaniał, miał fajny zapach, który kojarzył mi się z zielonym ogórkiem. Ava krem karotenowy lekko mnie rozczarował, ponieważ liczyłam na coś więcej. Miał fajny, energetyczny marchewkowy kolor, ale pomimo obietnic producenta, nie poprawiał kolorytu twarzy. Według mnie mógł też lepiej nawilżać. Mam jednak zamiar sprawdzić inne kremy tej marki, bo u mnie miała ona w zeszłym roku swój debiut.


Rexona biorythm okazała się porażką - strasznie mnie uczuliła i dostałam w okolicy pach czerwonej wysypki, więc ją od razu odstawiłam. Dove antyperspirant w sprayu sprawdzi się raczej u osób, które nie zmagają się  z nadmierną potliwością, latem też raczej się nie sprawdzi. Rexona aloe vera chroniła mnie najlepiej, dodatkowo ma bardzo świeży zapach i sprawia, że czuję się czysto i świeżo do końca dnia.


Lubię maseczki do twarzy a ta maska peel-off z Biocosmetics z acerolą i witaminą c przypadła mi do gusty totalnie. Wygładza cerę, sprawia, że odzyskuje swój naturalny blask i nabiera delikatności łagodząc przy tym podrażnienia. Mam zamiar znów ją zamówić. Z Biocosmetics miałam także peeling enzymatyczny z enzymem z papai  i ananasa - i tu znów miłe zaskoczenie! Fenomenalnie rozpuszcza martwy naskórek, odświeża cerę sprawiając, że jest wygładzona i przygotowana na dalsze przyjmowanie składników odżywczych - dla cer wrażliwych i naczynkowych jak znalazł! Serum do twarzy koktajl multiwitaminowy z witaminą c z Kolastyny w saszetkach znalazłam w Lidlu. I kiedy na nie natrafiam robię zapasy! Bomba witaminowa o wspaniałym cytrusowym zapachu i energetycznym pomarańczowym kolorze, która doskonale nawilża i odżywia skórę poprawiając lekko koloryt mnie zachwyciła!


Na koniec idą dwa zapachy klasyczny - Eternity Calvina Kleina do którego wracam bo zupełnie mi się nie nudzi, dodatkowo bardzo długo utrzymuje się na skórze. Według mnie jest to zapach, który albo się kocha, albo nienawidzi. Dla niektórych może być troszkę zbyt ostry i kwiatowy, spotkałam się nawet z określeniem, że w pierwszej fazie lekko pachnie...miodem! Lub też, że jest zbyt mydlany :) Jest mocny więc trzeba go używać z głową i nie spryskiwać się od stóp do głów, bo wówczas zapach rzeczywiście może być męczący. Ale z każdym zapachem należy rzecz jasna zachować umiar. Drugim zapachem nad którym ubolewam mocno, że już dobił dna jest Herve Leger Femme od Avon. Z Avonu zapachów nie kupuję, bo zwyczajnie są zbyt mało trwałe - jak dla mnie. Ten zapach poznałam dzięki znajomej, i kiedy poczułam ten boski zapach od razu zapytałam co to za świetny perfum. Zdziwiłam się kiedy usłyszałam, że z Avon! Pachniał bowiem cały dzień nic nie tracąc na swej intensywności. Nie czekając wiele postanowiłam zamówić - ale w katalogu cena sięgała 179,00 zł. Wydało mi się za dużo jak na Avon. Oczywiście na allegro cena zapachu oscylowała w granicach 50-60 zł i tam też się w niego zaopatrywałam. Dlaczego teraz ubolewam nad pustym opakowaniem? Bo Avon zapach wycofał! Fatalny błąd, wycofać chyba jeden z nielicznych udanych i trwałych zapachów z katalogu. Mam nadzieję, że naprawią błąd i zapach wróci do oferty.

A jak Wasze zużycia?

Do następnego!

sobota, 16 stycznia 2016

Odkrycia roku 2015

Odkrycia roku 2015
Mamy już połowę stycznia, rok 2015 przeszedł do historii ponad 2 tygodnie temu, a ja jeszcze nie zdążyłam się z Wami podzielić moimi odkryciami kosmetycznymi 2015 roku! Dzisiaj jednak nadrabiam zaległości i oto oni - moje ubiegłoroczne perełki!


Moje włosy odkąd zaczęłam je lekko rozjaśniać do ombre, stały się paskudnie trudne w rozczesywaniu, beż odżywki strach zabierać się do tej czynności. Odkryłam jednak olejek, który fenomenalnie radzi sobie z tym problemem. Cudowny olejek Garnier Fructis ochorna do 230 stopni, świetnie nawilża i odżywia włosy,stają się miękkie i sprężyste  czesanie nie jest już znienawidzoną czynnością, w dodatku pachnie cudnie owocowo i przyspiesza wysychanie włosów! 
Szerzej możecie o nim poczytać TUTAJ


Skóra wokół oczu potrzebuje dobrego nawilżenia, a już tym bardziej ta naprawdę mocno przesuszająca się. Kremy pod oczy lubię, ale rzadko któy mnie zachwyci. Jednym z wyjątków jest Tołpa ujędrniający krem przeciwzmarszkowy pod oczy. Bardzo fajnie nawilża i napina okolicę oczu, lekko spłyca drobne zmarszczki przy czym absolutnie nie podrażnia oczu i nie uczula. Pełna recenzja kremu TUTAJ



Póki co szał na hybrydy mnie ominął - miałam je co prawda kilka razy, ale robiłam je u kosmetyczki, sama nie zdecydowałam się jednak na zakup zestawu do samodzielnego malowania w domowym zaciszu. Lubię tradycyjne lakiery a dzięki Seche Vite Dry Fast Top Coat schną w kilka sekund! Dodatkowo ładnie się błyszczą i sprawia, że lakier jest dość trwały. Nie wyobrażam sobie malowania paznokci bez tego produktu! Jedyny mały minus, że przy połowie butelki zaczyna robić się gęsty.


Mam straszny problem ze skórkami wokół paznokci, ale dzięki tym dwóm produktom, problem znacznie się zmniejszył i już nie jest moim utrapieniem. Sally Hansen Instant Cuticle Remover doskonale radzi sobie z rozpuszczaniem niechcianych skórek w nie więcej niż 1 minutę, a serum Evree Max Repair regenerujące serum do paznokci doskonale nawilża i uelastycznia okolicę wokół paznokcia. Ten duet polecam każdej z Was, która walczy ze znienawidzonymi skórkami!



Matowe szminki wymagają nieskazitelnie gładkich ust - jeśli macie problem z przesuszonymi ustami, sięgnijcie po pomadkę peelingującą z Sylveco! Idealnie nawilży usta, a drobinki cukru trzcinowego zatopione w sztyfcie idealnie zetrą widoczne skórki. Ja używam jej codziennie i problem suchych ust już mnie nie dotyczy. Pełną opinię dotyczącą tego cuda możecie znaleźć TUTAJ



Tani, ładnie wyglądający i długo utrzymujący się rozświetlacz? Dla mnie ideałem okazał się Lovely Gold Highlighter -śliczny odcień ciepłego złota, ładnie i wyraźnie podkreślający kości policzkowe, nadający się także na dzień.


Ostatnim odkryciem jest zapach- Calvin Klein Eternity Night. Uwielbiam klasyczną wersję, jednak ta jest równie dobra. Świetny zapach, dość oryginalny. Nie jest ani typowo kwiatowy, ani owocowy. Jest naprawdę jedyny w swoim rodzaju. Czarny bez z domieszką różowego pieprzu, szczyptą śliwki i odrobiną jaśminu, drzewa sandałowego i piżma - to jest to! Zapach zmysłowy i kobiecy idealny na wieczór i sezon jesienno - zimowy.




Do następnego!

środa, 13 stycznia 2016

Mam już roczek !

Mam już roczek !
Dokładnie dzisiaj - 13 stycznia 2016 mija rok, od kiedy pojawił się na moim blogu pierwszy wpis. W zeszłym roku moja córeczka świętowała roczek, w tym roku mama i jej blog świętują swój!



Jak ja oceniam ten rok, który upłynął mi na pisaniu postów? Bardzo pozytywnie i mam ochotę na więcej. Teraz patrząc na ten upływający rok z perspektywy czasu żałuję, że decyzji o założeniu bloga nie podjęłam wcześniej - pisanie bloga jest dla mnie niezwykle relaksujące.
Długo śledziłam Wasze blogi i wpisy, chętnie zaglądałam na YouTube, oglądając niezliczone i interesujące kanały dziewczyn, które okazywały się dla mnie niezwykle inspirujące pod każdym względem. 
Postanowiłam sama stać się częścią blogosfery i znaleźć w niej swoje własne miejsce. Na początku sądziłam, że wśród takiego ogromu blogów i tak nikt do mnie nie trafi, sama też nie zamierzałam być w żaden sposób nachalna i na siłę promować bloga i zabiegać o czytelników, bo uważam, że dobry i interesujący blog obroni się sam i sprawi, że czytelnik do Ciebie wróci. Z takiego założenia wyszłam i cieszę się niezmiernie, kiedy widzę, że do grona stałych czytelników dołączają kolejne osoby. Dla mnie jest to znak, że treści które tutaj znajdujecie Wam odpowiadają,
Kiedyś sądziłam, że prowadzenie bloga to pryszcz i nie potrzeba tutaj większej filozofii. Czas pokazał, że jednak się myliłam.
Prowadzenie bloga to praca niezwykle kreatywna ale przede wszystkim czasochłonna. Pomysł na posta, dobre ubranie go w słowa, zrobienie ciekawych zdjęć, nawet w przypadku blogów stricte kosmetycznych - to wszytko wymaga czasu, dość dużej ilości czasu, wliczając w to nasze codzienne sprawy, dom, rodzinę, pracę zawodową. Dlatego tym bardziej podziwiam te z Was, które naprawdę regularnie i systematycznie dodają posty, szczególnie te z tak wspaniałymi i pomysłowymi zdjęciami i tematami. Odwiedzanie Waszych blogów jest czystą przyjemnością i nierzadko kopalnią wiedzy, z której sama chętnie korzystam.
Mam nadzieję, że z każdym kolejnym rokiem mojej przygody z blogowaniem, jakość wpisów i zdjęć będzie coraz lepsza!
Dziękuję za każdy Wasz ślad pozostawiony na blogu i  każdy komentarz, ale też bardzo dziękuję mojemu mężowi (wiem, że tu zaglądasz :)) który sam kiedyś sugerował i pytał, czemu sama nie założę w końcu własnego bloga, skoro wiecznie w innych siedzę z wlepionym nosem - skoro mnie tak do tego ciągnęło, nie mogło stać się inaczej i oto jestem tutaj razem z Wami :)  

P.S. Muszę wkrótce zabrać się za posta z denkiem bo puste opakowania walają się w torbie w łazience i moja druga połowa słusznie twierdzi, że blog blogiem ale porządek musi być :)

Do następnego!

sobota, 9 stycznia 2016

Marcelinka potrzebuje pomocy | Razem możemy więcej!

Marcelinka potrzebuje pomocy | Razem możemy więcej!
Jako mamę 1,5 rocznego aniołka (który nierzadko pokazuje ostatnio oblicze diabełka) apele o pomoc dla najmłodszych chwytają mnie za serce najbardziej.
Wczoraj natrafiłam na post uzależnionej zakupoholiczki prowadzącej blog Kosmetyczka pełna cudów, która apeluje o pomoc dla małej Marcelinki.
Marcelina to niespełna roczna śliczna dziewczynka, u której zdiagnowozwano siatkówczaka czyli nowotwór złośliwy gałki ocznej. Jest duża szansa na wyleczenie i uratowanie oka i życia dziewczynki, ale warunkiem jest przeprowadzenie kosztownego leczenia i operacji w Stanach Zjednoczonych, które kosztować będzie rodziców 1,5 mln zł. 
Możemy pomóc rodzicom w zbiórce pieniędzy, dzięki rozpowszechnianiu informacji w sieci za pomocą  wszelkich możliwych portali społecznościowych.
Sama przyłączam się do akcji i mam zamiar wpłacić na konto określoną sumę  pieniążków, aby wspomóc walkę o życie Marcelinki. 


Zamiast wrzucić do koszyka kolejną pomadkę w podobnym odcieniu czy kolejny tusz do rzęs, może warto właśnie zainwestować te pieniądze we wspomaganie rodzin walczących o życie swoich dzieci. Może nie każda z Was teraz się nad tym głęboko zastanowi, ale przyjdzie dzień, kiedy zostaniesz mamą i zaczniesz spoglądać na krzywdę innych dzieci pod zupełnie innym kątem, a takie akcje będą poruszać Twoje serce ze zdwojoną siłą.
Skoro potrafimy wydać nawet kilkaset złotych na kosmetyk, czym wobec tego jest wsparcie rodziny kilkudziesięcioma złotymi?

Więcej o akcji możecie znaleźć po tym adresem Marcelinka staje Oko w Oko z rakiem

Pamiętajmy, że liczą się każde, nawet najmniejsze sumy.

Udostępniajcie informację o zbiórce pieniędzy, liczy się każdy dzień, a kwota do uzbierania jest spora. 

Do następnego!

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Bielenda skin clinic professional - niebieska seria nawilżająca | pomocna w walce z suchą cerą

Bielenda skin clinic professional - niebieska seria nawilżająca | pomocna w walce z suchą cerą
Witam w Nowym 2016 Roku!

Noworoczne postanowienia spisane? Mój plan na najbliższe 366 dni to idealnie nawilżona, nawodniona i dotleniona cera. Ciągle szukam produktów, które pozwolą mi w zadowalającym stopniu nawilżyć moją cerę, zmniejszyć suchość i ciągłe uczucie ściągnięcia i podrażnienia. 

Produkty marki Bielenda znam i lubię, dlatego kiedy trafiłam na wpis o najnowszej linii nawilżającej skin clinic professional u Kasi, autorki bloga klubkosmetyczny.pl, postanowiłam kupić polecane produktu z linii nawilżającej.


Z niebieskiej nawilżającej serii wybrałam 3 produkty:
  • Aktywny tonik nawilżający
  • Aktywne serum nawilżające
  • Aktywną maskę nawilżającą na noc 


Super Power Mezo Tonik - aktywny tonik nawilżający

Kiedyś już wspominałam, że na jakiś czas wyłączyłam ze swojej pielęgnacji etap tonizowania skóry, jakoś zwykle pomijałam ten (jakże ważny) krok w pielęgnacji cery. Zauważyłam pogorszenie stanu cery i szybko postanowiłam wrócić do tej czynności.
Aktywny tonik nawilżający z Bielendy ma w składzie niskocząsteczkowy kwas hialuronowy, który ma za zadanie wnikać w głębsze warstwy skóry i dogłębnie ją nawilżać, peptydy pobudzające produkcję kolagenu oraz kwas mlekowy, normalizujący procesy złuszczania naskórka.
Tonik ma przyjemny, świeży zapach i jest zupełnie przejrzysty. Po przemyciu nim twarzy po demakijażu czuję, że cera jest dobrze odświeżona ale nie jest nieprzyjemnie ściągnięta -  a tego właśnie oczekuję po dobrym toniku.
Zmieniłabym, jedynie zamknięcie butelki, ponieważ dość niewygodnie i ciężko się je otwiera, dodatkowo już zdążyło mi się nadłamać. 
Butelka ma pojemność 200 ml i kosztuje ok. 10 zł. 

Bielenda tonik aktywnie nawilżający skin clinic professional

Bielenda tonik aktywnie nawilżający skin clinic professional

Bielenda tonik aktywnie nawilżający skin clinic professional

Super Power Mezo Serum - aktywne serum nawilżające

Serum jest jednym z tych produktów pielęgnacyjnych, po które sięgam najchętniej i bez którego nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji suchej cery. Te nawilżające sprawdzają się u mnie idealnie. Serum zamknięte jest w szklanej buteleczce z charakterystycznym dozownikiem w formie pipety. Wiem, że nie każda z Was lubi takie rozwiązanie jakim jest pipeta, ale mi właśnie najbardziej taki dozownik odpowiada jeśli chodzi o serum.
Produkt nie jest bardzo płynny, jest lekko żelowy. Ma lekki, świeży zapach i jest zupełnie przejrzysty. Wchłania się od razu po nałożeniu i nie zostawia żadnego filmu na twarzy. Skóra natychmiast staje się miękka i delikatna, wyraźnie czuję porządny efekt nawilżenia. Serum także zawiera kwas hialuronowy, peptydy i kwas mlekowy.  Serum stosuję na dzień i na noc pod krem.
Jedynym minusem, jaki zauważyłam, jest to, że nie jest bardzo wydajne i dość szybko ubywa z buteleczki. 
Butelka ma pojemność 30 ml i kosztuje ok. 25 zł 


Super mezo power serum nawilżające Bielenda


Super mezo power serum nawilżające Bielenda


Super mezo power serum nawilżające Bielenda

Super Power Mezo Mask- aktywna maska nawilżająca na noc

Maseczek nigdy dość. Jednak ta zainteresowała mnie szczególnie, bo nakłada się ją na całą noc - nic nie zmywamy po określonym czasie ani nie wcieramy w twarz resztek, ma się wchłoną w naszą twarz podczas dobroczynnego snu. Ale tutaj zaczynają się małe schody. O ile maska jest innowacyjna, tak nie do końca chyba się u mnie sprawdza opcja z  nakładaniem na noc. Niestety, brudzi poduszkę do której przytulamy się podczas snu. Oczywiście, nie nakładam jej tuz przed samym snem, lecz odpowiednio wcześniej, tak aby jak największa ilość swobodnie wchłonęła i przyniosła oczekiwany rezultat. Mimo wszytko i tak częściowo wcieram maseczkę w poduszkę, choć nakładam jej cienką warstwę. To tyle jeśli chodzi o minusy. Plus spory ma za to, że po przebudzeniu twarz jest dobrze nawodniona i nawilżona, widocznie bardziej elastyczna i sprężysta, tak więc działaniem zadowala mnie w 100%. Maska tak jak cała seria bogata jest w kwas hialuronowy, peptydy i kwas mlekowy. Ma postać białego gęstego kremu, w którym zatopione są błękitne mikroperełki. 
Tuba maski o 50 ml kosztuje ok. 18 zł 

Bielenda maska nawilżająca na noc super power mezo mask

Bielenda maska nawilżająca na noc super power mezo mask

Bielenda maska nawilżająca na noc super power mezo mask

Bielenda maska nawilżająca na noc super power mezo mask


Jestem bardzo zadowolona z działania produktów i polecam każdej z Was, która boryka się z suchą cerą. 

Do następnego!
Copyright © 2014 Moja strefa relaksu , Blogger